piątek, 27 lutego 2015

Rozdział III

Nie wiele zakodowałam z tego, co się wydarzyło tuż po upadku. Jedyne co pamiętam to Peetę zabijającego zmiecha i podnoszącego mnie z ziemi.
Teraz siedzę na fotelu, z dość prymitywnym bandażem, jak na moją ranę. Nie widzę nikogo w domu, nawet Peety- co jest dziwne, bo zawsze chciał przy mnie być w takich sytuacjach.
Nagle słyszę kroki na schodach, chcę się podnieść, ale w tym samym czasie słyszę:
- Siedź tam, gdzie siedzisz, skarbie.
Haymitch. Nie wierzę w to, że wygląda tak trzeźwo. Czy to możliwe, że sprytny plan Peety zadziałał?
- Haymitch...- mówię bardzo cicho. Nie jestem w stanie na niego nakrzyczeć.
- Gdzie jest Peeta? Czemu nie ma go ze mną?
- Spokojnie, Peeta jest...- tu się zawiesza.
- Gdzie?
- Nie gdzie, raczej w jakim jest stanie... chyba
- Coś się stało Peecie?- zrywam się, ale od razu tego żałuję. Mam zdrętwiałe nogi, więc zaczynam się chwiać i gdyby nie Haymitch już dawno leżałabym na podłodze.
- Mówiłem, że masz tam siedzieć!
- Co się dzieje z Peetą?!- pytam stanowczo.
- Katniss, do cholery, czemu jesteś taka uparta? Peeta jest na górze, leży ze zwichniętą nogą.
- Haymitch, idioto! On ma złamaną nogę, a Ty mi opowiadasz o jego stanie!
- Spokojnie…
- Jak mam być spokojna jak rozmawiam z...- tym razem ja się zawieszam. Nie chcę go obrazić, ale chyba nie jest do końca trzeźwy skoro opowiada mi o stanie Peety.
Chociaż po zastanowieniu się, Haymitch mógł mówić o stanie fizycznym, niekoniecznie psychicznym.
- Przepraszam.- Oznajmiam i milknę, bo w tym samym czasie do pokoju wchodzi- jak mi się zdaje- pielęgniarka.
- I jak, panno Everdeen?
- Dobrze.- Burczę. Nie mam ochoty na rozmowę z nią.
- O... a cóż to, przed chwilą zmieniałam ci opatrunek, a on już jest przesiąknięty!
- Kiedy będę mogła zobaczyć Peetę?- zatrzymuję ją.
- Pan Mellark powinien niedługo do nas przyjść.
- A co go powstrzymuje?
- Panno Everdeen... przecież pan Mellark ma zwichniętą nogę, powiedziałam mu, żeby najpierw przyzwyczaił się do kul, a dopiero potem mnie zawołał, bym pomogła mu zejść po schodach.
Po raz kolejny ją zatrzymuję.
- A którą nogę ma zwichniętą?
- Jak to którą? Ma przecież tylko jedną.
- Jedną?!- krzyczę, bo przeraził mnie fakt, iż Peeta byłby pozbawiony drugiej nogi.
- Niech pani tak nie krzyczy, ma tylko jedną nogę, która może być zwichnięta- nie odzywam się, ale ulżyło mi. Z drugiej strony to trochę głupie pytać czemu ma tylko jedną nogę. Mogłam się domyśleć. Teraz zauważyłam, że mam zaniki pamięci. Haymitch przed chwilą mówił mi o nodze Peety, ale w trakcie rozmowy z pielęgniarką nie skojarzyłam faktów.
Siedzę i patrzę się w okno, rozmyślam nad tym, co właściwie się wydarzyło od momentu kiedy upadłam? Być może Peeta zwichnął nogę przenosząc mnie?
Zadręczałabym się tym dalej, gdyby nie znajome kroki na schodach. Od razu podnoszę się i opierając się o meble idę na spotkanie z Peetą. Zamiast powitania słyszę:
- Panno Everdeen, ile razy mam pani powtarzać, żeby nie robiła sobie pani spaceru po domu.
- Niech da jej pani spokój.- Mówi i wyrywa się z uścisku pielęgniarki.
- Na kogo ja trafiłam! Proszę się natychmiast zatrzymać panie Mellark!- Peeta jej nie słucha i rzuca obydwie kule, by szybciej do mnie dojść. Ja również staram się dotrzeć do Peety, co nie jest łatwe z trajkotającą nad uchem pielęgniarką.
- Panie Mellark, łatwiej panu będzie iść z kulami!- mówi i szybko zaczyna podnosić je z podłogi.
- Panno Everdeen, skoro jest pani przy krześle, to niech pani...
- Do cholery, czy możesz przestać tak wrzeszczeć? Zrób sobie przerwę.- Odzywa się Haymitch, którego do tej pory nie widziałam i zmierza w kierunku kuchni.
- Dobrze, ale jeśli coś im się stanie, to chcę, żeby pan wiedział, że to nie była moja wina!- mówi naburmuszona pielęgniarka.
Dopiero teraz zauważyłam, że zamiast iść na spotkanie ze sobą, ja i Peeta stoimy i wpatrujemy się w tą całą sytuacje. Na szczęście nasz były mentor i tymczasowa opiekunka już wyszli.
- Katniss, usiądź, ja do ciebie przyjdę.- Słucham go i siadam na fotelu.
- A teraz mi powiedz, co zmiech robił w wiosce?
- Peeta, ja naprawdę nie chciałam, żeby to się tak skończyło.
- Katniss, ja cię o nic nie oskarżam, tylko powiedz mi, co się wczoraj wydarzyło.
Czyli na szczęście nie pamiętam tylko wydarzeń z wczorajszego wieczoru.
- Dobrze, ale chodź do mnie.- Mówię i przesuwam się, by zrobić mu miejsce na fotelu. Gdy Peeta usiadł zaczynam mu wszystko wyjaśniać.
- Poszłam do lasu, by sprawdzić czy w okolicy nie ma zmiechów. Gdy miałam iść, usłyszałam szczęknięcie zębami, a pod moimi nogami leżał zmasakrowany wilk. Dobiłam go i uznałam, że to odpowiedni moment, żeby wrócić do domu. Po drodze dopadły mnie zmiechy. Większość zabiłam, ale...
- Większość?- przerywa mi.
- To nie gonił cię tylko jeden?
- Nie... było ich z pięć.- Peeta jest wyraźnie zdenerwowany.
- Mów dalej.
- Dobrze. Większość zabiłam, ale jeden przeżył i ugryzł mnie w bok, więc postanowiłam przyprowadzić ocalałego na teren wioski, uznałam, że sobie poradzicie.
- Katniss, czemu mi o tym nie powiedziałaś?
- No przecież mówię!
- Nie o tym. O twoich planach.
- Nie puściłbyś mnie.
- Oczywiście, że bym cię nie puścił!
- Nic mi nie jest!
- Mogłem cię stracić, rozumiesz?
- Nie straciłeś!
- Katniss, gdybym wtedy nie wyszedł z domu...- Peecie łzy napływają do oczu i ukrywa twarz w dłoniach.
- Ale ja tu jestem. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Szukałem cię...- mówi i patrzy się w nicość.
- Przeszedłem całą okolicę, pytałem się wszystkich czy cię widzieli, nikt nic nie wiedział.
- Peeta ja...- nie wiem co powiedzieć, naprawdę głupio się zachowałam, powinnam go uprzedzić.
- Nie chciałam…- spogląda na mnie, a po jego oczach widzę, że bardzo to przeżył.
- Katniss, po prostu nigdy tak nie rób, dobrze?
- Dobrze.- Mówię, przytulam się do Peety, a on nakrywa mnie kocem. Gdyby zginął, brakowałoby mi tego. Muszę przy nim być.


2 komentarze:

  1. Bardzoo fajne! tylko to zdanie: "Katniss, usiądź, ja do ciebie przyjdę." jest trochę sztuczne. Lepiej gdybyś napisała że Peeta do niej podszedł czy coś takiego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja poradzę na to, że tak powiedział? :D

      Usuń

Wiem, że Wam się nie chce komentować moich postów, ale tylko i wyłącznie dzięki temu mogę się dowiedzieć co o nich sądzicie, proszę poświęćcie tę chwilę.
Doceniam to, iż w ogóle to jesteś, jednak proszę zastosuj się do poniższych reguł:
**Czytasz- komentujesz, :D
**Jeżeli chcesz coś skrytykować, to podaj argumenty,
**Nie maskuj głupoty wulgaryzmami,
**Baw się dobrze!