sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział IX .

Gwałtownie się odwracam. Stoi z rozłożonymi ramionami i czeka na mnie. Podchodzę bliżej, bo nie mogę w to uwierzyć.
- Peeta!- krzyczę i biegnę w jego kierunku. Skaczę na niego, a on się przewraca. Siadam na nim i z całej siły walę go otwartą dłonią w pierś.- Idioto, gdzie ty byłeś? Nienawidzę cię, nie rób mi tak!- wyrzucam z siebie.- Peeta, Boże, przepraszam, myślałam, że chcesz się zabić!
Otwiera usta, ale zamykam je pocałunkiem. Przytulam go mocno i nie puszczam. Całuję go tak, że po chwili zaczyna brakować mi tlenu, ale nabieram powietrzę i kontynuuję. Gdy się odrywamy Peeta pomaga mi wstać, łapie mnie w talii i delikatnie unosi.
- Katniss, bo chciałem.- Szepcze cicho.
- Co?!- wrzeszczę zdenerwowana, ale gdy chce się wyrwać, Peeta unosi mnie jeszcze wyżej.
- Ale nie zrobię tego.
- Chciałeś?- pytam rozpaczliwie.
- Chciałem, ale nie zrobiłem tego, bo nie mogłem sobie darować, że Cię tu zostawię samą i że więcej Cię nie zobaczę.
Przytulam się do niego, a on zanosi mnie do domu.
Gdy jesteśmy w środku stawiam nogi na podłodze, ale nadal obejmuję Peetę.
- Katniss, chodź na górę, wszystko ci wytłumaczę.
- Peeta, a co z nogą?
- W porządku. Byłem u lekarza, za nim do ciebie przyszedłem.
Po chwili znajdujemy w pokoju. Peeta siada na krześle, a moja radość nagle zmienia się w złość.
- No?!- ponaglam.
- Odkąd byłem osaczony, w trudnych chwilach do głowy przychodziły mi różne myśli. Po naszej kłótni chciałem się zabić...
- Z powodu zegarka?!- rzucam w niego poduszką, ale on nie zwraca na to uwagi i mówi dalej.
- To nie tak, chodziło o to, jak mnie potraktowałaś. myślałem, że już mnie nie kochasz i nigdy nie kochałaś, że robiłaś to dla ludzi.
- Zegarek, Peeta, zegarek!- próbuję mu uświadomić, że nie było powodu, żebym przestała go kochać.
Druga poduszka trafia go w rękę. Otwieram okno, bo jest duszno.
- Katniss, nie denerwuj się tak, jestem tu, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, pamiętasz?- pyta jak gdyby nigdy nic.
Chwytam go za koszulę i przyciskam do ściany. Chciałam go uderzyć, ale w porę robi unik, przez co moja dłoń zatrzymuje się na ścianie.
- Katniss!- gdyby wzrok mógł zabijać, Peeta z pewnością leżałby trupem.
- Zabiję cię!- biorę do ręki wazon i w tym samym momencie ktoś mnie za nią chwyta.
- Chłopak dopiero co przyszedł, a ty już go bijesz.- Syczy Haymitch.
Peeta patrzy się na mnie przerażonym wzrokiem, a ja rozprostowuję rękę i odkładam naczynie.
- Już?
- Tak.- Warczę.
Nasz były mentor wreszcie mnie puszcza i wychodzi, ale nie zamyka drzwi, zapewne obawia się, że znowu wpadnę w szał.
- Katniss, co się dzieje?
- Żegnasz się ze mną, a potem znikasz na dwa dni!- znowu podnoszę głos.
- Wiem.- Odpowiada ze skruchą w głosie.
- Peeta, nie rób mi tak, jakbyś umarł, to co by mi zostało?!
- Przepraszam.- Podchodzi do mnie i mnie przytula. Bardzo mi tego brakowało.- Katniss, wybacz.
- Nic...- zawieszam głos. Nie mogę powiedzieć, że nic się nie stało, bo jednak coś się stało- przez chwilę straciłam do niego zaufanie. Na szczęście Peeta w porę się orientuje, że nie chcę tego powiedzieć.
- Nie musisz mnie usprawiedliwiać.
Podchodzę do łóżka, lecz gdy próbuję się położyć, Peeta ruchem głowy wskazuje drzwi i mówi:
- Przejdźmy się.
- Już dzisiaj wystarczająco dużo przebywałam na dworze- uśmiecham się do niego.
- To w takim razie chodźmy do mnie.
- Po co?- pytam zaciekawiona.
- Pomożesz mi się spakować.
- Nie rozumiem, wyjeżdżasz?- Peetę to rozśmiesza.
- No co?
- Nie miałem przypadkiem z tobą zamieszkać?
- Racja.- Przyznaję.
- Katniss.
- Co znowu?
- Ubierz się.- Patrzę się na niego z niedowierzaniem, co powoduje u niego zmieszanie i poprawia się.
- Katniss, bluzka.
Teraz zauważam, że mam na sobie jedynie koszulkę.
Pospiesznie wyciągam sweter i zarzucam go na siebie. Peeta podchodzi zatroskany i mi go zapina. Gdy kończy całuję go w policzek i ciągnę na dół. Omijamy Haymitcha, który właśnie zakłada buty i wychodzimy tylnym wyjściem.
U Peety w mieszkaniu jest bardzo ciepło.
Uważnie przyglądam się każdej rzeczy w jego domu.
- Pójdę po walizki.- Deklaruje, a ja zaglądam do komody.
- Łatwiej będzie przenieść szafkę- żartuję.
- Nie zabieram wszystkich rzeczy, niektóre nawet nie są moje, być może komuś je oddam.
W oko rzuca mi się ciemno zielona aksamitna bluzka na ramiączkach z lekkim złotym paskiem przewiązanym pod biustem
- To, że nie są twoje to wiem, raczej nie nosiłbyś damskich ubrań.
- Katniss, jak chcesz, to weź sobie coś, powinny pasować, chociaż moja mama nie była aż tak zgrabna jak ty.
Przez chwilę zastanawiam się co miał na myśli. Nie uważałam, że jestem ładna, a tym bardziej zgrabna, zawsze gdy na siebie patrzyłam, to widziałam chudą i nie dożywioną dziewczynę.
- Źle bym się czuła, nosząc ubrania po zmarłej osobie, nawet nie wiem, czy zgodziłaby się, żebym je wzięła.
- Tych ubrań nie zakładała.- Mówi i przysuwa bluzkę w moją stronę.
- Akurat.- Komentuję.
- Naprawdę. Ta komoda była przeznaczona, na niepotrzebne rzeczy mojej mamy.
Obydwoje wybuchamy śmiechem.
- Katniss, weź ją, będziesz w niej pięknie wyglądała.
Patrzy się na mnie czule i odchodzi.
Ponieważ długo go nie ma, zaczynam przeglądać zawartość pozostałych szafek. W pewnym momencie zauważam moje zdjęcie. Biorę je do ręki i przyglądam mu się uważnie. Najprawdopodobniej było zrobione podczas Tournée Zwycięzców. Nie mam pojęcia kto je zrobił, ale jestem pewna, że Peeta chciał je mieć. Słyszę kroki, więc pospiesznie je odkładam i zamykam szufladę.
- Nie ma przed tobą nic do ukrycia, oprócz prezentu na imieniny.
- Imieniny?
Jestem zaskoczona, nawet nie pamiętam kiedy mam swoje, a co dopiero Peety.
- Masz ósmego października, prawda?
Chwilę się zastanawiam, ale przypominam sobie, że w październiku mama zawsze przyozdabiała stół- tak obchodziłyśmy imieniny każdej z nas.
- Tak, chyba tak, ale skąd o tym wiesz?
- Całe Panem wie kiedy masz imieniny.
- Jak to?
- Odkąd wygraliśmy informacje o nas rozeszły się po państwie.
- Ale ja nie wiem kiedy ty je masz- mówię ze skruchą w głosie.
- Katniss, wiem, że nie wiesz, bo moje imieniny zawsze były dzień przed Dożynkami, wtedy nikt nie miał czasu się nad tym rozczulać.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Co miałem ci powiedzieć? Mnie wystarczy, że ty jesteś, to jest najlepszy prezent.
Nie wiem co powiedzieć.
- Katniss, przejrzyj szuflady, o ile już tego nie zrobiłaś, może cos ci spodoba.
- Nie chcę, ta bluzka mi wystarczy.
- Skoro nie chcesz, to nie, ale i tak muszę się ich pozbyć, nie sprzedam domu z ubraniami w pakiecie.- Mówi żartobliwie.
- No dobrze, skoro trzeba...
Odpowiadam i zabieram się za ponowne oglądanie zawartości szafek. Jedyne rzeczy, które mnie interesują to bluzki i spodnie. Nie przepadam za sukienkami, jednak warto mieć jedną w zanadrzu. Ostrożnie wyciągam lekką, beżową sukienkę ściągniętą w pasie. Przerzucam ją przez ramię, a do ręki biorę wcześniej upatrzoną bluzkę.
- Pójdę przymierzyć.- Oznajmiam i wchodzę do łazienki.
Na początku postanowiłam przymierzyć sukienkę, która o dziwo świetnie na mnie leży. Gdyby nie bandaż na łydce byłoby jeszcze lepiej. Na szczęście odzienie nie podkreśla mojego wychudzonego ciała, a wręcz przeciwnie- dodaje mi kobiecych kształtów. Zostawiam mój poprzedni strój i idę na spotkanie z Peetą.
- I jak?- mówię i delikatnie unoszę ręce. Peeta wstaje i patrzy się na mnie, ale nic mówi- Aż tak źle?- lekko przekręcam głowę i mu się przyglądam.
-Jesteś... piękna.- Mówi to dość poważnie, lecz ponieważ nie mogę uwierzyć podchodzę do niego i zaglądam mu głęboko w oczy. Ten błękit jest wręcz uspokajający.
- Naprawdę?
- Tak, Katniss, jesteś przepiękna.- Powtarza i całuje mnie w usta. Inaczej niż zwykle. Mocno i zdecydowanie.
Gdy kończy przez chwile kręci mi się w głowie, ale mówię:
- To może przymierzę jeszcze bluzkę?
- Jak dla mnie, to możesz zostać w tej sukience.
Uśmiecha się do mnie, a ja z powrotem wchodzę do łazienki i przymierzam kolejne ubranie. Wychodzę i znów staję przed Peetą.
- Może być?
- Wyglądasz pięknie, jak zwykle.
Sama się sobie podobam, a to rzadkość, więc uznaję, że nie będę się przebierać.
Kucam przy Peecie i zaglądam do walizki.
- Jakim cudem tak szybko się spakowałeś?
- A kto mówił, że ja się dopiero teraz pakowałem?
Zaskakuje mnie ta odpowiedź. Czyżby już wcześniej zaczął się pakować, bo wiedział, że i tak go przyjmę?
- W takim razie po co tu siedzisz?
- Żeby nie wyglądało, że nic nie robię.
Zaczynamy się śmiać.
- Zapnij je i wywiesimy tabliczkę ,,Na Sprzedaż".
- Katniss, to że wcześniej się przygotowałem na tę okazję, to nie znaczy, że wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy.
- Idź.- Wstaje, bierze torbę, pakuje parę rzeczy i kładzie ją przede mną.
-Teraz jestem gotowy.
Rozglądam się. Na podłodze widzę cztery walizki. To chyba dość mało jak na osobę z nieograniczoną liczbą funduszy.
- Wszystko?- upewniam się.
- Tak, ale ty chyba zapomniałaś o swoich rzeczach.
- Poczekaj chwilę.- Zabieram z łazienki moje ubrania, ale przypominam sobie o czymś.- Peeta, co z zawartością komód?
- Jutro je zaniosę na rynek.
- Sprzedasz je?
- Jeszcze nie wiem, muszę się nad tym zastanowić.
- Jeśli pozwolisz, jutro jeszcze popatrzę na niektóre, dzisiaj już nie chcę, jestem zmęczona.
- Oczywiście, że ci pozwolę.
Wychodzę na zewnątrz jednocześnie trzymając Peete, by się nie przewrócił. Dzisiejsza noc jest pochmurna i chyba zbiera się na deszcz.
Zimne powiewy wiatru sprawiają, że Peeta daje mi dodatkową kurtkę.
- Peeta, to tylko paręnaście metrów.
- Tyle wystarczy, by się przeziębić.
Kocham go. Dopiero po tym, czego doświadczyłam przez te trzy lata jestem w stanie to zrozumieć, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie umiem nie umiejscowić Peety w przyszłości.
W moim domu jest zimno, co da się zauważyć, bo gdy tylko opuściliśmy teren domu Peety, temperatura gwałtownie się zmniejszyła.
Gdy jesteśmy w domu, Peeta staje na środku przedpokoju i mówi:
- Katniss, mam jeden warunek.
- Jaki?
- Od dzisiaj będziemy palić w kominku.
- Skoro chcesz.- Przytulam go. Osobiście dopilnuję, żeby każdy dzień tak wyglądał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiem, że Wam się nie chce komentować moich postów, ale tylko i wyłącznie dzięki temu mogę się dowiedzieć co o nich sądzicie, proszę poświęćcie tę chwilę.
Doceniam to, iż w ogóle to jesteś, jednak proszę zastosuj się do poniższych reguł:
**Czytasz- komentujesz, :D
**Jeżeli chcesz coś skrytykować, to podaj argumenty,
**Nie maskuj głupoty wulgaryzmami,
**Baw się dobrze!