piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział XVI

Idę powoli w głąb korytarzy licząc, że znajdę w pobliżu jakąś broń zanim Peecie stanie się krzywda. Właściwie to nie wiem czy chodzi o niego, wiem tylko tyle, iż Gale był pod czyimś wpływem. Staram się mieć uniesioną nogę, by nie wydawać nie potrzebnego hałasu. To wszystko wydaje się być koszmarem, niczym więcej. Jeżeli Gale jest pionkiem, a Peeta przynętą, to kim jestem ja? Czyżby ktoś popadł z mojego powodu w paranoję? Chyba wyznanie Peety podczas Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk nie osiągnęło do końca takiego skutku, jakiego spodziewał się Haymitch, bo on chciał osiągnąć tylko to, że będziemy mieć sponsorów, ale chyba nie miał na myśli, żeby ludzie oszaleli na moim punkcie do tego stopnia, by chcieć pozabijać innych? Ktokolwiek to jest, musi być szaleńcem. Minęły trzy lata od tamtego momentu, a jednak utkwiłam w czyjejś głowie na stałe. Przez te trzy lata wiele się zmieniło. Pokochałam Peete jak nigdy przedtem, straciłam siostrę, podpadłam całemu Panem, wskrzesiłam rebelię... na dodatek, to wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Miałam do końca życia polować i być sama, a tymczasem moje plany poległy w gruzach, bo nie wyobrażam sobie życia bez Peety, ani też poprzedniego stanu rzeczy.
W jednej z klatek zauważam miecz, który niestety jest między żebrami do piersi kościotrupa. Zapewne popełnił samobójstwo, bo obydwoma rękoma kurczowo trzyma rękojeść. Kraty są rozchylone, więc bez problemu przeciskam się pomiędzy nimi.
-Przepraszam...
Szepczę i gwałtownym ruchem wyszarpuję broń z zaciśniętych dłoni. Cały szkielet przez chwilę drży, aż w końcu cały się rozlatuje. Mam wyrzuty sumienia. Czuję się, jakbym właśnie zbezcześciła czyiś grób, lecz chyba właśnie tak zrobiłam.  Nie umiem za dobrze posługiwać się mieczem, ale to jedyna rzecz jaką mam pod ręką. Odganiam nim szczury,  które próbowały wgryźć się w moją obolałą nogę. Krzyki nasilają się, więc nie zwracając uwagi na prawie złamaną nogę maszeruję prosto do pokoju tortur. Nie wiem co tam napotkam i czy dobrze robię narażając się komuś, kto jest we mnie szaleńczo zakochany i próbuje zabić Peetę plus zawładnąć Galem. Może jego zachowanie było spowodowane tym, że ktoś ma nad nim kontrolę.  Co raz bardziej przestaje mi się to podobać. Strasznie się boję, że sytuacja z osaczaniem się powtórzy. Nie mam na myśli osaczenia Peety, ale Gale'a. Czuję, że muszę go również uratować. Jestem mu to winna. Mogłam go źle ocenić. Jest prawdopodobieństwo, że nie chciał mnie skrzywdzić, lecz był kontrolowany i nic z tym nie umiał zrobić. Trzask jaki wydaje moja stopa bardzo mi się nie podoba. Nie zwracając uwagi na ból brnę dalej ciemnymi korytarzami oświetlonych jedynie ledwo tlacymi się pochodniami. 
-Na oczach całego Panem porzucisz Katniss, a następnie skoczysz z urwiska krzycząc, że to był największy błąd w Twoim życiu. Pasuje?
Czuję, że osoba próbuje zaprzeczyć, ale udaje jej się wydać okrzyk brzmiący tak, jakby w ostatniej chwili zatkano komuś usta szmatą.
-O, jak mi przykro...Nie masz wyboru. Katniss zrozpaczona będzie szukać pocieszenia, które znajdzie u mnie.
Mam ochotę wyjść i cisnąć ostrze prosto w jego plecy. Powstrzymuje mnie świadomość, iż Peeta mógłby przez to ucierpieć. Już mnie nie obchodzi co miałoby się dziać ze mną. Zależy mi tylko na tym, by wyzwolić Peetę. Peeta sobie beze mnie nie poradzi, ale jeśli on będzie wolny, to ja ucieknę. Nic mnie nie powstrzyma. Mogę tu stać bezczynnie i czekać na odpowiedni moment, który najprawdopodobniej nigdy się nie przytrafi, więc będę tu ślęczeć dopóki, dopóty nie usłyszę, że coś się dzieje. To nie ma sensu, muszę działać. Biorę ze sobą lekko zardzewiały miecz po czym ruszam do komnaty. Skradanie mi nie wychodzi, ale wciąż mam nad nim przewagę, gdyż nie dość, że jest ciemno, to mężczyzna stoi odwrócony.
Sala jest mroczna i zimna, a po środku znajduje się odwrócone krzesło, które na sam widok przyprawia mnie o mdłości. Głośno przełykam ślinę, co na szczęście nie przykuwa uwagi mojego celu. Wyrównuję oddech, by niezauważalnie zabić oprawcę Peety i Gale'a. Jestem na tyle blisko, żeby dźgnąć go mieczem. Tak też robię, ale ostrze łamie się w połowie. Mężczyzna odwraca się przerażony. Jest ciemno, nie zobaczę jego twarzy. Cofam się o parę kroków w stronę wyjścia. Serce zaczyna mi bić bardzo szybko, czuję, że jestem bliska omdlenia.
-Nie spodziewałem się, że przyjdziesz...
Przestaję czuć się pewna siebie. Z powodu zawrotów głowy upadam, jednak odpycham rękoma moje obolałe ciało, by się oddalić chociaż o metr. Wszystko dzieje się za szybko. Coś z całej siły przygniata mnie do ściany. Słyszę wybuch niedaleko mnie, jednak nie dostaję odłamkami po głowie. Tupot nóg dobiegający zza wysadzonej wcześniej ściany przywołuje mnie do porządku. Podnoszę się, a ponieważ widzę leżącego przede mną mężczyznę biegnę do komnaty. Nie zważając na nic próbuję- mimo zawrotów głowy- dojść do celu. Znajomy głos niedaleko uspokaja mnie.
-Droga wolna Katniss, znajdź Peetę.
Beetee. Przyszli mi pomóc.  Pewnie nie jest sam, bo gdyby tak było raczej nie słyszała bym odgłosów jakie wydają metalowe buty strażników. 
Dobiegam do siedzenia i zawieszam się na oparciu, ponieważ tracę równowagę. Nie widzę i nie wiem czy chcę widzieć w jakim stanie jest to co znajduje się oo drugiej stronie.  Dotąd myślałam,  że to Peeta, jednak teraz mam wątpliwości co do tego. Biorę głęboki oddech i przesuwam się tak, by ujrzeć zmasakrowanego człowieka.
Na krześle nie siedzi ani zmasakrowana osoba, ani wycieńczona, bo widzę... Gale'a. Momentalnie się odsuwam, ponieważ nie wiem jakie ma zamiary.
-Katniss...
Porusza spiętymi dłońmi, jakby chciał się oswobodzić.
-Nie odsuwaj się proszę, pomóż mi.
Waham się. Może kłamać, jednak nie mogę pochopnie go oceniać.
-Gdzie jest Peeta?
-Ciągle to powtarzasz.
Przyciskam rękę do jego szyi.
-Gdzie?
Teraz ja mam nad nim władzę.
-Katniss próbuję Ci pomóc. Odepnij mnie, a wszystko Ci wytłumaczę po drodze.
-Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo.
-Nie masz dużo czasu, zaraz zjawi się tu około stu rebeliantów.
Puszczam go. Patrzę z niedowierzaniem na jego wyschnięte usta, które przed chwilą oznajmiły mi, że gdzieś jest powstanie. Gale zapewne po mojej minie domyśla się, że jestem zaszokowana.
-Nie! To nie o to chodzi, Kotna. Miałem na myśli osoby, którymi zawładnął Brian. Nazywa ich tak.
Czuję ulgę, a zarazem presję. Odpinam od niego rurki doprowadzające truciznę, chociaż wiem, iż to mógł być jeden z moich największych błędów.
-Katniss, posłuchaj mnie.
Robię wymowną minę, lecz nie zwraca na to uwagi.
-Jad gończych os w połączeniu z pewnym pierwiastkiem daje możliwość chwilowej kontroli nad czyimś umysłem, rozumiesz? Otumaniono mnie.
-Co z Peetą?
Ciągnie mnie za rękę w stronę otworu w ścianie. Przechodzę za nim posłusznie, mimo iż wyczuwam podstęp. Pokazuje coś palcem, jednak nie jestem w stanie niczego dostrzec, póki moje oczy nie przyzwyczają się do ciemności. Jaskiniowe jeziorko emanujące gorącem nagrzewa całą grotę.
-Chcesz mi powiedzieć, że tam jest Peeta?
Pytam z powątpiewaniem w głosie.
-Tak. Musimy się przedostać pod tą skałą, a jedyna droga prowadzi przez wodę.
Wytężam wzrok. To prawda. Skała zakrywa przejście do innego miejsca. Zdejmuję buty, co sprawia, że moja noga znów wydaje nieprzyjemny dźwięk. W momencie gdy chcę wskoczyć Gale łapie mnie w pasie i odciąga od wody.
-Co znowu?
Krzyczę zdenerwowana. Niedawno mówił, że nie mamy wiele czasu.
-Ugotujesz się tam, nie radzę Ci skakać w ubraniu.
Dopiero teraz zauważam, iż stoi przede mną półnagi. Pcham go w stronę wody, a gdy jest odwrócony zrzucam z siebie odzienie zostawiając jedynie bieliznę i cienką koszulkę, a następnie wskakuję za Galem do wody. Miał rację mówiąc o temperaturze wody. Moje ciało momentalnie robi się zaczerwienione, a w głowie czuję nieprzyjemne uczucie jakie pojawia się gdy jest mi za gorąco. Nie pływam szybko z kontuzjowaną nogą, więc mam nadzieję, że nie będę musiała uciekać przed czymś. Gale nurkuje razem ze mną. Możliwe, że nadal jest pod czyimś wpływem, ale nie mam nic do stracenia, bo sama nie zdołałabym nawet znaleźć otworu w ścianie. Tęsknię za Peetą. Pewnie gdybym była w podobnej sytuacji poświęcił by się dla mnie.
Wychodząc z wody zauważam, że zapomniałam wziąć ubrania z brzegu, jednak jest za późno by się cofnąć. Nie mam zamiaru drugi raz przepływać dwudziestu metrów w temperaturze około trzydziestu stopni, która teraz diametralnie się obniżyły i drżę z zimna. Gale ruchem głowy wskazuje korytarz jaskini. Kuśtykam w kierunku niego, a on waha się czy iść za mną. Pewnie zastanawia się czy mnie przenieść czy nie, jednak nie ufam mu na tyle, by na to pozwolić.

Drogę pokonałam dość szybko. Szybko jak na kulawą osobę. Pęknięcie skalne o głębokości mniej więcej pięciu metrów i szerokości dwóch oddziela nas od drugiej strony jaskini. W środku płynie strumyk.
-Wychodzi na to, że musimy skoczyć.
Przemyślam jego propozycję, po czym dochodzę do wniosku, iż nie mam zamiaru łamać sobie drugiej kończyny.
-Nie ma innej drogi?
-Jeśli chcesz odzyskać Peetę jak najszybciej to nie, nie ma.
Gale jest gotowy do skoku, ale zatrzymuję go pytaniem.
-Powiesz mi co się dzieje?
Siada naprzeciwko mnie, ale ja nadal stoję
-Trucizna zmusza ludzi do wykonywania poleceń. Nie ważne jakie to są polecenia, po prostu wykonują. Można powiedzieć, że byłem osaczony. Nadal jestem, więc, gdy tylko Brian będzie chciał się mnie pozbyć, bądź też zrobić coś, co nie jest zgodne z moją wolą zrobi to.
-Kim jest Brian?
Pytam zaciekawiona i siadam, chociaż czuję presję czasu.
-Szaleńcem. Ja też kiedyś nim byłem. Obiecał, że Cię sprowadzi tutaj i pozbędzie się Peety...
Wstaję i odruchowo próbuję rzucić się na Gale'a, jednak po tylu latach spędzonych razem zna mój każdy ruch i zatrzymuję moją rękę tuż przed jego twarzą.
-Wysłuchaj mnie!
Kiwam potwierdzająco głową.
-Byłem wtedy zrozpaczony, zagubiony i opętany. Wierzyłem mu, ale gdy się dowiedziałem co jest jego prawdziwym celem chciałem mu się sprzeciwić. Nie pozwolił mi i otumanił mnie. Musiałem robić co każe.
-Co było celem?
-Zawładnięcie Panem, porwanie Ciebie, zabicie Peety, mam dalej wymieniać?
Przełykam ślinę.
-Nie, ale Gale, czemu teraz normalnie rozmawiamy?
-Bo Brian tego chce.
Odsuwam się od niego. Nie wiem czy potrafi nad tym zapanować, w końcu parę kroków do tyłu nie zaszkodzi.
-Uważasz, że jestem w stanie Cię skrzywdzić?
-Nie, ale Brian tak.
-Katniss, jego tu nie ma, zapomniałaś, że porwał Peetę?
Ciągnę go za rękę w stronę urwiska.
-Kto pierwszy?
Pytam obojętnie. Nie chcę, by widział, że mi zależy. Może jesteśmy na podsłuchu. Gale bez zastanowienia skacze na półkę skalną, a ja za nim. Łapie mnie w locie- to dobrze. Obawiam się, że moja noga mogłaby tego nie przetrwać. Od razu mnie stawia, zapewne w obawie, że będę chciała uciec jeżeli jeszcze chwilę zostanę w jego objęciach.
-Przypomnij mi, po co tam złazimy?
-Po Peetę.
Syczy.
-Jaką masz pewność, że tam jest?
-Zaufaj mi, jest tam.
Skaczę kolejne dwa metry w dół. Na szczęście przewracam się, a moja noga nie dotknęła nawet przez chwilę podłoża. Obok mnie ląduje mój przewodnik. Pomaga mi się podnieść.
-Prawo czy lewo?
Podchodzi do ściany i wciska ją, a ta drży po czym wsuwa się w głąb skały. Już  nie mam pojęcia czy mu ufać, czy nie, ale jedno jest pewne- muszę odzyskać Peetę, za wszelką cenę. Mam nadzieję, że Gale panuje nad tym chociaż w najmniejszym stopniu.
Nietoperze przelatują nam nad głową. Ze skał przecieka woda. Nie podoba mi się atmosfera stworzona przez to miejsce, tym bardziej, że jestem tu z osobą, której nie mogę zaufać mimo paru lat spędzonych razem. Białe światło na końcu korytarza zwiastuje, że niedługo dotrzemy do celu, ale... czy ja Gale mamy ten sam cel? 
Drogę przechodzimy w milczeniu. Oślepiająca lampa jaką stosuje się w trakcie przesłuchań dobija mnie. Mam coraz większe obawy co do Gale'a.
Gale zasłania mnie ręką, a sam idzie parę kroków do przodu. Lampa- mimo, iż mocno świeci- nie oświetla całego pomieszczenia, tak jakbym to chciała.
Po drugiej stornie słychać szarpnięcie łańcuchów. Wypruwam na przód, a on nie protestuje. Szerokim łukiem omijam pole oświetlone przez żarówkę i po ciemku idę w stronę łańcucha. Coś, albo ktoś przekręcił sprzęt tak, że promień pada prosto na to miejsce.
Tylko oczy pozostały niezmiennie błękitne, bo wyczerpany człowiek z zółtymi żyłami w niczym nie przypomina osaczonego, a tym bardziej normalnego Peety.

8 komentarzy:

  1. Super super super! Twoja historia jest niesamowita! :) Tylko mam parę pytań.
    Dlaczego piszeszL
    "-Po Peetę.
    Syczy."
    Albo:
    "-Kim jest Brian?
    Pytam zaciekawiona (...)"
    To mi wygląda na jakąś formę narracji trzecioosobowej, ale bardziej przypomina klimat. Nie wiem, o co ci chodziło, ale jednak to trochę razi. Ludzie bardziej przystosowali się do "zwykłej narracji". Bez urazy, oczywiście :)
    I jeszcze literówka : waha, nie wacha :) wiem, że to chyba przez nieuwagę :) Twój styl pisania o tym świadczy.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział już oczywiście przeczytany! :D
      Widzisz, mój styl pisania wynika z tego, że nie czytałam książek, tylko słuchałam audiobooka, co było największym błędem w moim życiu. Oczywiście, teraz skończyłam czytać po raz trzeci całą trylogię, ale strasznie to się do mnie... ,,przykleiło".
      Chciałam zmienić styl pisania, ale to by wymagało poprawki 30 rozdziałów (tak, mam zapas B) :P ), a ta wizja niespecjalnie mi się podoba. Narracja pierwszoosobowa jest zachowana, więc mam nadzieję, że moje ,,entery" za bardzo nie przeszkadzają.
      Już poprawiam słowo ,,waham". Dziękuję, za poprawienie mnie. ;) :D
      No i oczywiście...
      PiŻW! :D

      Usuń
  2. Zaczęłam czytać "od dupy strony" ale już mi się strasznie podoba! Muszę zacząć od początku xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej od tej, niż wcale. xD
      Miło, że wpadłaś. ^^
      Oczywiście zapraszam do zaobserwowania, żeby niczego nie przegapić. B) (typowa reklama xD)
      Właśnie zauważyłam, że coś tworzysz, czyli moje standardowe pożegnanie się sprawdzi. :D
      PiŻW! (Pozdrawiam i Życzę Weny :P)

      Usuń
  3. Czekam na kontynuację bo żeś mnie nakręciłaś

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kontynuację bo żeś mnie nakręciłaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. :D
      Nie musiałaś tego pisać aż trzy razy! :P XD

      Usuń
  5. Czekam na kontynuację bo żeś mnie nakręciłaś

    OdpowiedzUsuń

Wiem, że Wam się nie chce komentować moich postów, ale tylko i wyłącznie dzięki temu mogę się dowiedzieć co o nich sądzicie, proszę poświęćcie tę chwilę.
Doceniam to, iż w ogóle to jesteś, jednak proszę zastosuj się do poniższych reguł:
**Czytasz- komentujesz, :D
**Jeżeli chcesz coś skrytykować, to podaj argumenty,
**Nie maskuj głupoty wulgaryzmami,
**Baw się dobrze!