piątek, 13 listopada 2015

Rozdział XXIV

Moja babcia była silną kobietą. Niegdyś uczestniczyła w Głodowych Igrzyskach. Bodajże trzydziestych. Wiem to z nagrań.
Babcia w bardzo młodym wieku zaszła w ciążę. Została wylosowana na Dożynkach w wieku osiemnastu lat, przez co zostawiła swoją córkę, gdy ta miała zaledwie dwa.
Areny mniej wymyślne niż teraz były po prostu cmentarzem, w którym stopniowo każdy miał być pochowany. Arena zorganizowana na tamte Igrzyska była skuta lodem. Nawet Róg Obfitości wykonano z lodu. Nie znajdowało się przy nim nic pożytecznego. Nic, oprócz węgla i paru broni. Mieszkańcy Złożyska dobrze wiedzą co zrobić z tymi rzeczami, więc Dwunasty Dystrykt miał sporą przewagę. Myślę, że Tuen, czyli moja babka wygrałaby Igrzyska, gdyby nie fakt, iż sprzymierzyła się z Czwórką. Dwadzieścia trybutów pozamarzało pierwszej nocy bezskutecznie próbując znaleźć drewno, rozpalić ognisko, a następnie dorzucić węgiel. Bez drewna można rozpalić ogień, ale co oni mogli o tym wiedzieć? Niby to oczywiste, jednak nie zrobili tego. Tuen przyłapała na szpiegowaniu kobietę z Czwórki podczas robienia sobie kryjówki. Dogadała się z nią i postanowiły razem wykończyć pozostałą dwójkę. Arena nie była mała, ale ilość lodu wystarczała na zalanie jej całej. Organizatorzy uznali ten rok za wyjątkowo nieudany z oczywistych przyczyn, więc postanowili szybko z tym skończyć. Stopili lodowce, a ponieważ babcia nie umiała pływać, utonęła. Jej ostatnie słowa utkwiły mi w pamięci. Tonąc wycedziła ,,Walcząc na własnym podwórku, walczysz z rodziną, nie dopuść do tego!" To było skierowane do córki, albo trybutki. Na nieszczęście ten kawałek był transmitowany tylko raz, ale to wystarczyło, by dziadek dokładnie zapamiętał każde jej słowo.
A teraz, po wielu latach trzymam w ręku medalion ze starannie wygrawerowanym cytatem, oraz zdjęciem Tuen na odwrocie. Mama zawsze mi powtarzała, że ona nade mną czuwa.
-Dzię...
-To nadal nie były wszystkie prezenty.
Tym razem Peeta nie daje mi dokończyć.
-Jak to?
I tak bardzo dużo dostałam.
-No to dajcie resztę.
Mówię żartobliwie. Peeta przysuwa się do mnie i szepcze mi do ucha:
-Tylko nie jestem pewien czy ten prezent przyjmiesz...
Wzdrygam się, ale nie przez to, co powiedział, lecz przez to, że Annie zakradła się od tyłu i- jak myślała- niezauważalnie rozpuściła mi włosy. Patrzę jak loki spadają mi na ramiona. Muszę wyglądać fantastycznie, bo właśnie tak się czuję.
-W końcu, darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, prawda?
-W Twoim przypadku trzeba zajrzeć.
Podkreśla przedostatnie słowo.
Bierze mnie na ręce i niepewnie wynosi na korytarz, co jakiś czas zatrzymując się, i zastanawiając czy dobrze robi, po czym sadza na parapecie. Wygląda na zdenerwowanego, albo raczej stremowanego.
-Katniss...
Zaczyna.
-Wiem, że pewnie będziesz miała déjà vu, ale muszę to powtórzyć. Poprzednim razem to nie było prawdziwe, tylko wymuszone, a takie ważne rzeczy powinny być robione z miłością, bez presji.
Podchodzi bardzo blisko i patrzy mi się prosto w oczy. Tym razem nie odwracam głowy, ponieważ wtedy bym spanikowała, a gdy na niego patrzę jestem spokojna.
-Peeta, przejdź do rzeczy...
Błagam.
-Katniss, to nie jest takie proste, bo, bo... Daj mi chwilę, dobiorę słowa.
Zaczynam się śmiać.
-A nie możesz od razu powiedzieć o co Ci chodzi? Peeta, przecież ja Cię kocham i nic tego nie zmieni.
Mówię stanowczo, licząc, że odgadłam co chciał powiedzieć dając mu tym samym motywację.
-Katniss...
Znów powtarza moje imię i bierze bardzo głęboki oddech.
-Katniss, jeżeli masz opuścić Dwunastkę, to chciałbym, żebyś wyjechała jako Katniss Mellark.
Wiem co ma na myśli, ale serce zaczęło mi za szybko bić, by cokolwiek przemyśleć. Sięga do kieszeni marynarki po czym klęka przede mną.
-Katniss Everdeen, wyjdziesz za mnie?
Otwiera pudełko, w którym znajduje się srebrny pierścionek przypominający warkocz.
Schodzę z parapetu, a Peeta bardzo powoli wstaje. Nie widzę u niego pewności siebie, lecz wiem, że przyjmie każdą odpowiedź. Rzecz jasna odpowiedź jest tylko jedna.
-Tak.
Odzywam się niepewnie. Nakłada mi pierścionek na serdeczny palec lewej ręki. Patrzę otępiało na to co robi. Nadal nie jestem w stanie w to uwierzyć. Wszystkie szare i ciemne barwy nagle nabierają koloru, ból w nodze jest o wiele mniejszy. Tak strasznie pragnę, żeby czas się zatrzymał, żebym mogła już zawsze żyć w tej chwili. Przy Peecie.
Kolejny raz bierze mnie na ręce.
-Powtórz to.
Uśmiecham się i szepczę:
-Tak. Zawsze.
Czuję euforię, chcę skakać, albo robić cokolwiek innego, żeby rozładować emocje, ale nie mam na to czasu, gdyż Peeta właśnie wniósł mnie do pokoju, w którym znajdowaliśmy się wcześniej.
-Zgodziła się!
Krzyczy podekscytowany. Mama i Annie momentalnie do nas podbiegają i składają gratulacje. Nie słucham ich. Odwracam głowę w kierunku Peety. Mocno całuję go w usta. Cofa się o parę kroków i opiera o ścianę. Annie wzdycha z przejęciem. Kątem oka zauważam mamę kręcącą głową bez przekonania. Nagle przestaję go całować, przez co wydaje się zmieszany. Patrzy mi w oczy, które zachodzą mi łzami. Nie muszę nic mówić, on wie, co sobie uświadomiłam. Jestem pewna.
Co mi po narzeczonym, skoro niedługo wyjeżdżam? Mam uspokoić Kapitol. Szkoda, że mnie nie ma kto uspokoić. Peety nie wpuszczą tam pod żadnym pozorem, a ja... sama, bez niego. Uzupełniamy się jak nikt. Gdy go ze mną nie będzie, to tak jakby pięćdziesiąt procent mnie wyparowało. Ba, powiedziałabym, że siedemdziesiąt, albo może nawet sto? Kto potrafi odpędzić moje koszmary w nocy? Kto potrafi zapewnić mi bezpieczeństwo i ukojenie? Kto mnie zna i zawsze wie co czuję? Ktoś kogo opuszczę. Nie wiem nawet co będę miała robić. Nie wiem nic. Nikt nigdy mi nic nie mówi. Teraz, mimo, że wszyscy wiedzieli o zaręczynach nie czuję się oszukana, ponieważ to inna sytuacja, a Peeta wiedział, że się zgodzę. Już raz to zrobiłam.
-Wiedzieliście?!
Krzyczę, lecz nadal jestem wtulona w niego.
-Oczywiście, że wiedzieli. Miała przyjechać jeszcze Johanna, ale coś jej wypadło, za to przysłała Ci imieninowo- zaręczynowy prezent!
Oświadcza entuzjastycznie Peeta i siada wraz ze mną na fotelu.
-A jakbym się nie zgodziła?
Rozśmieszam wszystkich moim niewinnym tonem.
Uśmiechnięta od ucha do ucha mama podaje mi papierową torebkę. Widnieje na niej karteczka ze standardowymi życzeniami i dopiskiem ,,Otwórz to w samotności". Pokazuję to Peecie, który lekko przekręca głowę po czym schodzi z fotela jak poparzony. Cała reszta się odwraca. Wiem, że żartują i dobrze im to wychodzi, bo wygląda to co najmniej komicznie.
Otwieram pakunek według zaleceń, ale dosłownie sekundę przed wyciągnięciem ubrania zatrzymuje mnie kolejna kartka, tym razem z napisem ,,Mam nadzieję, że Peecie się spodoba..." Przez tajemnicze trzykropki zaczynam się głośno śmiać. Annie ma ochotę się odwrócić. Ledwo się powstrzymuje przypominając sobie o zakazie.
Łapię na ślepo złoty materiał, który od samego początku wydawał mi się lekki, ale teraz dostrzegam, że praktycznie go nie ma, bo jest tak przeźroczysty i w dodatku nie widzę jego końca. Po wyciągnięciu mniej więcej metrowego, cienkiego aksamitu moim oczom ukazuje się koszula nocna z wielkimi dekoltem i wycięciem na plecach niemalże do kości ogonowej.
-Peeta, chyba chcesz to zobaczyć.
Proponuję oszołomiona. Nie jestem przekonana czy chcę to założyć. Peeta jako pierwszy odwraca się, zaraz po nim Annie, która wydaje głuchy okrzyk, a na końcu bardzo niepewnie i powoli mama.
-Bardzo kryjące.
Zaczynamy się śmiać, ale moja mama tylko przygryza wargę. Wiem, że pewnie nie cieszy się wizją córki paradującej po domu nago. Nie będę paradować ani tu, ani nigdzie indziej w skąpym stroju, bo jutro mnie tu nie będzie. Spoglądam z tęsknotą na tort, którego nawet nie tknę, bo nie mam na to głowy.
-Słuchajcie, bardzo wam wszystkim dziękuję, ale chyba muszę, muszę...
Jąkam się.
-Spakować się.
Dokańcza Peeta z bólem.
-Wiemy Katniss, ale może chociaż skosztujesz ciasto?
Wszyscy zgodnie kiwają głowami i przysuwają do siebie talerzyki.
-Kawałek.
Godzę się. Peeta przysuwa się do mnie. Otacza mnie ramieniem i kładzie talerz na moich kolanach.
-Ale potem zaprezentujesz się w prezencie od Johanny? 
Niby szepcze mi to do ucha, ale robi to na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli. Uderzam go w ramię otwartą dłonią, a mama patrzy się na niego surowo. Odsuwa się ode mnie na tyle, ile to jest możliwe i dokańcza posiłek wciśnięty w ramię fotela. Gdy mama odwraca się na moment od razu zadaje mi ponowne pytanie.
-Nie odpowiedziałaś...
Uśmiecha się figlarnie.
-Przemyślę.
Całuję go w policzek. Przybiera zrezygnowaną minę.
Proszę Peetę, by pomógł mi wstać po czym obwieszczam, iż chciałabym się spakować, odprawiając Annie i Feena do domu.
Wnosi mnie na górę. Mama cicho za nami drepcze. Chyba chce o czymś porozmawiać. Znając ją chodzi o zaręczyny.
Nie miałam racji. Podchodzi do Peety po czym coś szepcze mu do ucha. Mimo że cały czas tkwię w jego ramionach nie mogę dosłyszeć co dokładnie mu powiedziała.
Gdy wychodzi dochodzę o własnych siłach do walizki i zaczynam się pakować. Ubrania leżą złożone obok, ale nie zabiorę wszystkich, bo nie wiem czy mam jakieś ograniczenie co do bagażu. Mimo wszystko wolałabym nie robić sobie dodatkowych problemów. Nie spoglądam na narzeczonego. Im mniej go dzisiaj będę miała przy sobie tym mniej będę cierpieć. Dobrze, że siedzi w milczeniu. Nie zniosę jego głosu. Kocham go, ale przypomina mi on o nim, więc najlepiej będzie, jeżeli będę miała jak najmniej do czynienia z Peetą Mellarkiem. Ech, to nawet śmieszne. Prawie to samo mówiłam przed Igrzyskami. Teraz to inna sytuacja. Teraz to mnie boli. Okropnie boli, a najgorsze jest to, że ukoić mnie może tylko on. Tylko on mnie przywoła do porządku. Co jeżeli spanikuję i kapitolińczycy zaczną we mnie widzieć ciamajdę, albo łatwy cel? Co jeśli? Jeśli zawiodę?
Nerwowo pakuję koszulę nocną do walizki, choć nie założę jej tam, bo wiem , że  Kapitol jest, a przynajmniej był nafaszerowany kamerami. Chcę mieć tam kawałek tego, co jest tutaj. Medalika nie zdejmę. Mogę ewentualnie zabrać pantofelki od Annie, a od Peety mam pierścionek zaręczynowy i perłę.
Kątem oka widzę, że Peeta przy mnie kuca. Spoglądam na niego raz, drugi, trzeci... Nie wytrzymuję i rzucam mu się ramiona.
O to mi chodziło. Gdy go przytulam szczęściu ustępuje miejsca złość. Już za tym tęsknię. Czuję, że się denerwuje. Nie umiem tego opisać. Po prostu to czuję. Całe noce leżę wtulona w niego, więc znam bicie jego serca na pamięć. Teraz gwałtownie przyspiesza, a jego ręce lekko drżą. Zdaje sobie sprawę, że nasze pocałunki i wspólne chwile można policzyć na palcach. 
-Boję się Peeta, jedź ze mną. Bez Ciebie nic nie zrobię.
Nie pozwalam mu podnieść się z podłogi.
-Katniss, jeżeli tylko będę mógł to wsiądę w najbliższy pociąg i pojadę do Ciebie. Zawsze przy Tobie zostanę.
Marszczy czoło.
-Mam pomysł. Gdy będziesz mówić cokolwiek do ludzi, wyobraź sobie, że ja tam jestem. Obiecuję, że póki do Ciebie nie przyjadę nie wyłączę telewizora i nie wyciszę telefonu.
Próbuje mnie pocieszyć, doskonale o tym wiem, tylko problem polega na tym, że ja nie chcę być pocieszana, bo wolę tu zostać.
Koniec tego, Katniss, weź się w garść, umil sobie ostatnie godziny, myślę.
-To nie jest takie łatwe, przecież Ciebie tam nie będzie.
Wstaję podpierając się Peety.
-Przekonaj ich do siebie, tak jak zrobiłaś ze mną.
Przekręca zabawnie głowę. Nie potrafię się nie uśmiechnąć gdy na niego patrzę.
-Myślisz, że się uda?
-Pewnie, jesteś jak narkotyk.
Wytrzeszczam oczy. Trochę w tym racji. Nie mówię o sobie, tylko o Peecie. Uzależniliśmy się od siebie, nie potrafimy bez siebie żyć, tęsknimy już po paru minutach rozłąki. Doskonałe porównanie. Obym w Kapitolu nie miała tak nieobecnego wzroku jak Morfalinistka!, śmieję się w myślach.
Zarzucam mu ręce na szyję i mocno ściskam. Uspokoiłabym się gdyby nie świst hamującego pociągu. Peeta momentalnie wybiega z pokoju. Cicho za nim idę. Widzę, że wygląda przerażony za okno, z którego widać stację.
-Przyjechali przed czasem.
Mruczy pod nosem niezadowolony. Mama momentalnie wybiega ze swojego pokoju, jakby od dłuższego czasu słuchała naszej rozmowy. Przytula mnie mocno i pociesza, ale nie słucham jej. Bardziej skupiam się teraz na Peecie, który pobiegł po moją walizkę dorzucając do niej parę rzeczy.
-Masz wszystko. Chcesz wózek?
Kręcę głową.
Pomaga mi zejść na dół. W samą porę, bo właśnie rozległ się dzwonek do drzwi. Moja mama otwiera je, a ja nadal zostaję w uścisku Peety. Parę razy próbuję odejść, bo nie lubię zwlekać pożegnań, jednak on nie puszcza mnie. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie do siebie przyciąga.
Strażnicy bez zastanowienia odrywają mnie od Peety. Upadam, a oni ciągną mnie za nogę w stronę wyjścia. Peeta powalił dwóch z taką łatwością, że aż litość bierze. Pewnie wyeliminowałby jeszcze tego, który ciągle trzyma moją zdrową nogę, gdyby tamten nie wyciągnął karabinu i zaczął w niego celować. Mimo wszystko nie cofa się. Nic mu nie zrobią, bo wtedy nie chciałabym nawet się stąd ruszyć. Wiedzą o tym.
-Puść ją.
Podchodzi bliżej strażnika. Lufa karabinu niemalże dotyka jego skroni. Wstrzymuję oddech. W tej sytuacji jestem bezbronna, a na domiar złego strasznie mocno uderzyłam się o kant schodów.
Mężczyzna nawet się nie rusza.
-Puść.
Mówi stanowczo. Jeden z moich ,,porywaczy" ocknął się i właśnie próbuje przedostać się do Peety, ale chyba nadal kręci mu się w głowie po tak silnym spotkaniu się z podłogą, bo potyka się o wszystko o co się tylko da. Dywan stanowi dla niego przeszkodę nie do pokonania, więc upada, a Peeta kopie go dwa razy, tak, że turla się w głąb przedpokoju. Znów skupia się na mnie.
-Dobrze, w takim razie, powiedzcie mi proszę, jakie odszkodowanie płacicie za poronienie?

22 komentarze:

  1. #zajmuje
    #skomentujejakwrócęzkorków

    OdpowiedzUsuń
  2. O MATKO KOCHANA!
    Jak to robię zazwyczaj... zacznę od ostatniego zdania... a później napiszę o reszcie... albo zapomnę i napiszę tylko o ostatnim zdaniu... tak... czasami mi się tak zdarza XD

    Tak... po Peetcie można się było tego spodziewać... tylko on potrafi tak człowieka zszokować... uwielbiam te momenty... zawsze bawi mnie reakcja Katniss XD Dlatego już nie mogę się jej doczekać :)

    Bardzo mi się spodobało, kiedy Katniss opisywała swoją babkę. To było takie... no... takie... nie potrafię dobrać odpowiedniego słowa... no między innymi było bardzo ciekawe.
    Zaintrygowałaś mnie tą historią Tuen. Naprawdę... bardzo, ale to bardzo zaciekawił mnie ten wątek :)

    Nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze napisać, więc napiszę tylko:
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział... właśnie zdałam sobie sprawę, że będzie 20 listopada... z ciekawości zapytam... masz już bilety?
    Życzę duuuuuuuużo weny

    Pozdrawiam
    (nieogarnięta jak zwykle) love dream

    PS Wstawiłam dziś nowy rozdział, rozpoczynający (najgorszą jaką mogłam wymyślić) akcję: "WIELKIE ODLICZANIE DO KOSOGŁOSA CZ.2" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! xD
      Miło, że Cię zaintrygowało. Właśnie mi przypomniałaś, że wymyśliłam takie imię. xD Dziękuję. :'D
      Niestety się mylisz, bo post pojawi się w niedzielę, lub sobotę i będzie opisywać film. :D
      Tak, mam bilety, ale na premierę nie idę. :/ Idę dopiero w sobotę. :')
      Zawsze, jak widzę, że coś wstawiasz, to otwieram sobie Twoje opowiadanie w innej karcie i sprawdzam, czy czegoś u mnie nie napisałaś, więc zdążyłam już to zauważyć. :D
      Ale mimo wszystko- dzięki. :D
      Kurde, właśnie zauważyłam, jak dużo przecinków brakuje mi w tym rozdziale. xD
      Pisałam to dawno temu, więc chyba już jest lepiej. :')
      Zaraz zostawię u Ciebie komentarz! :D
      PiŻW! :D

      Usuń
    2. Ja idę do kina już w piątek i nie mogę się doczekać... chociaż z drugiej strony... nie mogę ogarnąć, że to już koniec... :(
      Co do przecinków... ja sama mam drobne (hahaha... "drobne" XD) problemy z interpunkcją, więc jakoś nie zauważam, kiedy brakuje przecinka XD

      Usuń
    3. Mam takie same odczucia. :(
      U Ciebie takowych błędów nie zauważyłam. :) :D

      Usuń
    4. Naprawdę? W szkole zawsze, kiedy nauczycielki oddawały mi wypracowania, to zawsze mówiły: "Naprawdę było bardzo dobrze, świetne argumenty(w wypadku rozprawki)/ wspaniały pomysł (w wypadku opowiadania), ale te przecinki... naprawdę musisz popracować nad interpunkcją." Czy coś w tym stylu... także jestem mile zaskoczona, że nie zauważyłaś u mnie żadnych błędów interpunkcyjnych :)
      Jeśli chodzi o premierę... to naprawdę się boję... tego jak zareaguję... na serio myślę, że będę płakać... tak jak było, kiedy czytałam książkę... na szczęście koleżanki jadą ze mną, więc nie będę sama :)

      Usuń
    5. Nie, nie, naprawdę nic u Ciebie nie widziałam rażącego w oczy, ale polonistki i tak swoje. Gdyby się dobrały do książek, to nic by z nich nie zostało. :')
      Ja właśnie dlatego nie idę na premierę, bo musiałabym iść sama, ponieważ koleżanka ma w tym samym dniu wycieczkę... przełożyli jej, tak z dnia na dzień. ;-;

      Usuń
    6. Aaa... rozumiem... kilka moich koleżanek też nie mogły jechać na premierę, więc jedzie nas trochę mniej niż było planowane, ale z pozostałymi koleżankami też pójdę... tylko w inne dni XD

      Usuń
    7. Lel, dużo masz tych koleżanek. XD
      Ja znam tylko jednego Trybuta. D: D: Zdradzę więcej- jest Hutchersoners i Claflin... zapomniałam. D: Faq. ;-; XDD Wiesz o co chodzi! :D
      Ale niestety (oprócz mojej mamy) (Wtf?! xD) mam tylko jedną osobę, z którą mogę pogadać o Igrzyskach. D: Znaczy teraz mam już więcej, bo prowadzę bloga. :D Tak, jedną z nich jesteś Ty. :D

      Usuń
    8. Ja również znam tylko jednego Trybuta, ale moje pozostałe koleżanki też lubią IŚ... chociaż nie czytały książek... one w ogóle nie lubią czytać... oczywiście ja je do tego zmuszam i nawet mi się udaje XD
      Będą chciały ze mną iść do kina, bo ogólnie są ciekawe zakończenia (chociaż niektórym już tak trochę zaspojlerowałam, kiedy pokazywałam im zwiastun, w którym był Finnick i zmiech, a ja zaczęłam rozpaczać...
      Ogólnie moje koleżanki często mają już dość mojego ciągłego gadania o IŚ, albo o książkach, więc też bardzo cieszę się, że mogę z Tobą pogadać... popisać o IŚ :)

      Usuń
    9. Moje też nie lubią czytać. :')
      To dobrze, że też tak masz, bo moje również mają dosyć ciągłego...- jak to one nazywają- ględzenia o ,,Peetusiu", ,,Joshusiu", ,,Śmierci Finnisia" (Tak, zdrobniłam jego imię, ale i tak jest Twój. xD) i ogólnie o Igrzyskach. xD
      Nie rozumiem tych ludzi. :')

      Usuń
    10. To jest takie przykre, że tak ciężko jest znaleźć kogoś kto lubi czytać...
      Ja ciągle gadałam im o premierze (teraz jesteśmy w innych szkołach, więc rzadko się z nimi widzę) o zwiastunach... o Peetcie i Finnicku... one za każdym razem wywracały oczami i przestawały mnie słuchać... kiedy raz wyjątkowo mnie słuchały, a ja mówiłam o Finnicku to one spytały mnie, który to Finnick...myślałam, że je uduszę... zwłaszcza, że chyba dziennie mówiłam 100 razy o Finnicku... ale to jeszcze nie wszystko... odpowiedziałam, że aktor grał w Love, Rosie (do kina poszłyśmy całą siódmką), a one spytały... kogo... powiedziałam, żeby się domyśliły, a one wiesz co mi odpowiedziały? "Ojca Rosie chyba nie, prawda?" Więc ja (byłam tak wściekła, że myślałam, że zaraz nadzieję je na trójząb) odpowiedziałam: "ALEXA!!! ŚLEPE JESTEŚCIE CZY CO?!" Ich odpowiedź mnie rozwaliła... "TO FINNICK??? A NIE HAYMITCH?? JESTEŚ PEWNA??" Zaraz później (na ich szczęście) zadzwonił dzwonek i przyszła nauczycielka...
      Też nie rozumiem tych ludzi... ZDJĘCIA IM NAWET POKAZYWAŁAM!!! XD

      Usuń
    11. Wjem (uwielbiam to "wjem")... Finnick jest mój... i nikomu go nie oddam XD

      Usuń
    12. Fascynująca historia... Mam podobne... xD Też im mówię o Peecie, a one kminią tylko dlatego, że co przerwę pokazuję im jakieś jego zdjęcie. xD Ale ten proces zajął mi jakiś rok... :')
      Wjem, wjem. :P :D Twój forever. <3 :D

      Usuń
    13. To jest denerwujące... no ja rozumiem... często mówię o IŚ i o aktorach... no ale ludzie!! Od czasu do czasu można posłuchać...

      Usuń
    14. Można, można. <3
      Tym bardziej, gdy chodzi o Josha i Sama. :D <3

      Usuń
    15. No właśnie!! O nich powinno się słuchać... no bo to Josh i Sam XD ♥

      Jakoś nie mogę ogarnąć, że już jutro premiera... już jutro zobaczę ostatnią część mojej najukochańszej trylogii i poryczę się na scenie ze zmiechami, a potem siłą będą mnie z kina wyprowadzać... chociaż ja im się tak łatwo nie dam i będę kopać i gryźć i wierzgać i w ogóle... jak w telewizji będą mówić o wariatce w kinie, która krzyczała, że "To nie może być koniec!!!!", "To nie prawda!!" lub "Igrzyska ciągle trwają!!" to wiedz, że to będzie o mnie XD
      Nie no... żartuję... mam nadzieję XD

      Usuń
    16. Nie będziesz sama. xD

      Usuń
  3. Świetny rozdział <3,bardzo mi się spodobał.Ahhh ten kochany Peeta <3
    Dziś dodałam nowy rozdział http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/2015/11/rozdzia-11ratunek.html
    Zapraszam cie do czytania i komentowania ;3
    Życzę ci dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany. <3
      Tak, tak wiem. :D Już zaczynam być na bieżąco. B)
      PiŻW! :D

      Usuń
  4. Wspaniałe. Miałam iść na premierę, ale miesiąc temu zaczęły się moje problemy z kolanem mam całą nogę w gipsie. W kinie nie miał abym jak usiąść. Zazdroszcze ci. Byłas w BERLINIE!!!! Widziała ich. O BOŻE. JA TEZ BYM CHCIAŁA!!!
    Notka super.
    Zostawiam link
    katnissipeetadalszelosypowojnie. blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To straszne, że miałaś całą nogę w gipsie. D: A jak teraz? Lepiej? :(
      Wiesz, tam się nie wchodziło do kina- wszystko działo się na dworze. :D
      Dzięki, to bardzo miłe. :D
      Zajrzę. ;)
      PiŻW! :D

      Usuń

Wiem, że Wam się nie chce komentować moich postów, ale tylko i wyłącznie dzięki temu mogę się dowiedzieć co o nich sądzicie, proszę poświęćcie tę chwilę.
Doceniam to, iż w ogóle to jesteś, jednak proszę zastosuj się do poniższych reguł:
**Czytasz- komentujesz, :D
**Jeżeli chcesz coś skrytykować, to podaj argumenty,
**Nie maskuj głupoty wulgaryzmami,
**Baw się dobrze!