Oczy napływają jej łzami, ale po chwili otrząsa się jak gdyby nic się nie stało. Wychodzimy na dwór, a Annie zabiera ze sobą Feena. Nie protestuję, gdy każe mi poruszać się wolniej, bo na samym początku wyprułam przed siebie. Chodzenie o kulach jest zdecydowanie ciekawsze aniżeli normalny sposób poruszania się. Oczywiście wolę mieć w pełni sprawną nogę, jednak jakaś odmiana nie zaszkodzi. Może to śmieszne, ale można sobie przy tym wyrobić mięśnie, bo mimo wszystko trzeba cały swój ciężar oprzeć na rękach.
Z początku chciałam iść bezpośrednio do miasta, lecz Annie zareagowała na ten pomysł bardzo dziwnie i niemalże natychmiast oznajmiła, że bardzo chciałaby, żebym pokazała jej okolicę, bo tam już była. Nie sprawia mi to różnicy. W końcu idę tam po raz ostatni. Nie chcę jechać. Jestem zdecydowana ponieść wszelkie kary za sprzeciwienie się woli prezydenta. Osoby manipulującej prezydentem, poprawiam się w myślach.
Pierwszy raz od dłuższego czasu mogę swobodnie chodzić po moim Dystrykcie nie przejmując się tym, że nie jestem na podsłuchu. Ja i Peeta nie wychodziliśmy z domów, bo nie było takiej potrzeby. Mieliśmy siebie i to nam wystarczało.
Annie zaczyna mi opowiadać dosłownie wszystko o swoim byłym miejscu zamieszkania. Od mieszkańców po styl w jakim były budowane budowle. Dzięki temu wszystkiemu jestem w stanie powiedzieć, że sytuacja u niej była równie ciężka. Wszyscy pełnoletni obywatele byli zmuszani do nurkowania i wyławiania ryb- podobno te z głębin są lepsze. Dziennie liczono do dziesięciu zaginięć osób. W ten sposób zginął jej przyjaciel. Ona, jako triumfatorka nie musiała wykonywać żadnych obowiązków, jednak zdecydowała się pomagać niektórym osobom. Pływanie jako nieliczna z rzeczy, które ją uspokajały pomagało jej zapomnieć o straszliwych przeżyciach- to i Finnick. Opowiada mi też o tym, jak dzięki Feenowi stanęła na nogi. Miała się dla kogo pozbierać. Wstrząs pourazowy w Trzynastce nie był już tak nasilony jak zawsze. Teraz tylko czasami miewa chwile słabości, w których próbuje oderwać się od rzeczywistości. Zaraz potem wybudza ją z transu jej syn, płaczem. Peeta zawsze lubił dzieci, ale nie zastanawiałam się czy chciałby je mieć. Jest szansa, że nękają nas te same koszmary z powrotem Mrocznych Dni. Dziwnym trafem myślę o dzieciach tylko w towarzystwie Annie. Emanuje z niej taka pozytywna energia, że nawet najbardziej zdesperowana osoba dobrze by się przy niej czuła. Cały czas nie mogę w to uwierzyć.
Pamiętam, jak Mags zgłosiła się za nią wiedząc, że nie ma szans na przeżycie. Zgłosiła się zaraz po tym gdy tamta wybuchła płaczem. Istnieją dobrzy ludzie, powtarzam sobie w duchu. Tylko, że ja spotkałam ich tylko paru. Wypadałoby uczcić ich pamięć. Może po prostu jedno miejsce na cmentarzu im poświęcone. Głupi pomysł. Pewnie ich bliscy już dawno to zrobili. Jak by to brzmiało?, zastanawiam się. Hej, słuchaj, może poszyłybyśmy na cmentarz i zrobili grób dla Twojego męża i innych poległych osób? Absurdalne.
Wpadamy dosłownie na pięć minut do jakiegoś sklepu, niestety nie znam jego nazwy. Annie machinalnie podchodzi do różnych półek i zabiera z nich rozmaite wstążki, guziki, sztuczne kwiaty, barwniki, kokardki. Niektórych przedmiotów kompletnie nie poznaję, ale na pewno ma w głowie plan stworzenia czegoś niezwykłego. Wszystkie cudowne ozdoby są w komponujących się z sobą kolorach: biały, jasno różowy, kremowy i błękitny.
Wygląda za okno sklepu w momencie gdy chciałam wyjść, lecz odpycha mnie od okna, mówiąc, że czegoś zapomniała kupić. Podejrzanie się zachowuje, ale to bez znaczenia. Nie mam zamiaru wysilać mojego nieposkładanego umysł na błahostki. Annie jest czasem zakręcona. Uśmiecha się w nieodpowiednich momentach oraz ma nieobecny wzrok. Nie będę jej nazywać załamaną, bo zwyczajnie bym ją obraziła. Kiedyś nic nie było w stanie wyrwać jej z wyimaginowanego świata.
Ponownie patrzy przez okiennicę, jakby upewniała się czy jesteśmy bezpieczne, po czym komenderuje, że już załatwiła wszystko co chciała i pyta radosnym głosem, czy nie zechciałabym pójść do innych sklepów. Zaraz potem jej uwagę przykuwa moja noga w rozsypce. Szczerze mnie przeprasza i pomaga wrócić do domu.
Radzi sobie doskonale. Po powrocie błyskawicznie zrzuca nasze kurtki i buty, następnie idzie doprawić zupę i biegnie na górę z pakunkami. Wraca z pudełkami. W tym czasie zdążyłam już zająć miejsce przy stole na którym kładzie zakupy wraz z pudłami. Otwiera je w mgnieniu oka, segreguje i każe mi wstać. Ale nie takim głosem jak zwykle tylko ponaglającym. Wyciąga miarkę, którą zaczyna mierzyć mnie w różnych miejscach zapisując moje wymiary. Marszczę brwi starając uświadomić sobie co właśnie się stało.
Zwija miarki, igły, ozdoby, a następnie idzie odłożyć swój ekwipunek. Zdezorientowana osuwam się na krzesło.
-Wybacz, Katniss, po prostu mam pewien plan, do którego są mi potrzebne Twoje... rozmiary.
Mimowolnie uśmiecham się, bo to, w jaki sposób to powiedziała rozśmieszyło mnie. Sadza Feena obok i butelkę wypełnioną mlekiem przystawia mu do ust. Mały łapczywie połyka kolejne porcje napoju. Proponuje, żebym go nakarmiła, ale odmawiam, bo boję się, że przeze mnie coś się stanie dziecku. Nigdy nie karmiłam niemowlęcia.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Zachęca mnie Annie. Widać ufa mi. Dużo ryzykuje zawierzając dziecko niedoświadczonej osobie.
-Musisz być spokojna, bo dzieci wyczuwają rytm Twojego serca. Jeżeli się zdenerwujesz zacznie płakać.
Radzi mi. Mam dziwne wrażenie, że celowo mnie do tego szykuje, jakby umówiła się z Peetą. Odrzucam tą myśl, bo po co mieli zawrzeć niepisemny, dziwaczny pakt, w którym zmówiliby się, bym miała dzieci. To nielogiczne. Zresztą to nieważne, bo to do mnie należy ostateczna decyzja. Czemu się nad tym zastanawiam, skoro pierwszą osobą, która zrobiłaby pierwszy krok byłby Peeta. Zacząłby o tym rozmawiać i może by mnie przekonał. Kocham go ponad wszystko, ale boję się. Zwyczajnie się boję co by stało się z moim życiem gdyby na świat przyszło dziecko.
Ni stąd ni zowąd pyta się mnie o szczegółowe opisanie naszej relacji. Zaczynam od początku, od tego co jest mi najbardziej odległe. Opowiadam całą sytuację z głodówką i pomocą Peety, która uratowała mi życie. Tylko przytakuje, ewentualnie dokańcza jakąś moją myśl gdy się gubię. W pewnych momentach dławię się łzami, których tak naprawdę nie ma. Trzyma mnie wtedy za rękę dopóki nie przestanę wydawać dziwnych odgłosów. Nigdy nie zapomnę jak zostawiłam Peetę na arenie gdy mordercze stworzenia zmierzały ku nam. Byłam gotowa go poświęcić, a rok później poświęcić siebie. Annie w między czasie dokańcza robić zupę, ale stara się robić to tak cicho, by nie zagłuszyć żadnego mojego słowa.
Każda rzecz, która mnie przytłaczała teraz wydaje się lżejsza. Nie chciałam o tym rozmawiać, a to był błąd. Ulżyło mi gdy powiedziałam o wszystkim co dręczyło moje myśli przez te wszystkie lata.
Wzmianka o ojcu powoduje u niej współczucie.
Zużyłam niemalże wszystkie chusteczki jakie miała w domu, ale w końcu kończę moje opowiadanie o całym dotychczasowym życiu. Ściemniło się, a obiad zdążył już wystygnąć. Annie bez słowa podgrzewa posiłek i po chwili z powrotem stoi przede mną gorąca zupa. Zabieram się do jedzenia, gdyż bardzo wyschło mi w gardle. Co prawda ona już zjadła, lecz siedzi przy stole czekając na mnie.
-Która godzina?
Pytam.
-Osiemnasta.
Robię wielkie oczy. Nie sądziłam, że rozmowa może mnie dogłębnie pochłonąć. Dobrze, że nie chciała rozmawiać o ubraniach czy też o innych rzeczach, w których kompletnie się nie orientuje.
Bierze Feena na ręce i zanosi na górę. Idę z nią przy okazji zwiedzając zakamarki domu, których nie miałam okazji poznać. To znaczy znam dom Peety na pamięć, lecz nie widziałam go po odmianie. Każde pomieszczenie ma swój odmienny, wyjątkowy styl. Kolory łączą się w przepiękną całość. Szczególnie zaimponowały mi małe lusterka powycinane w kształt rybek i powieszone w różnych miejscach korytarza. Pozwijane kawałki bibuły, wiszące na suficie przypominają glony.
Dochodzimy do sypialni gdzie Annie sadza synka w wiklinowej kołysce, a ten od razu usypia. Siada na swoim łóżku i ruchem głowy wskazuje drugie, takie samo.
-Annie, co ja zrobię?
Wzdycham.
-Nie mam pojęcia. Wiem, że nie chcesz wyjeżdżać, ale może uda Ci się dogadać z Paylor? Może ktoś zajmie Twoje miejsce?
Rozważałam tą decyzję, jednak nie sądzę, żeby to się udało ze względu na to, że tego nie pisała Paylor. Mówię jej o tym, a ta się załamuje.
-Problemom trzeba stawiać czoła. Może nie jestem najlepszym przykładem na to, ale przynajmniej spróbuj. Bo co się stanie gdy nie pojedziesz?
Zawiesza głos.
-Z drugiej strony chcą, żebyś zaniechała zamieszki, więc tak naprawdę nam wszystkim to się przyda. Chociaż to trochę podejrzane, że nie możesz tam przyjechać, dajmy na to, z Peetą. Katniss, nie obraź się, ale to on zawsze potrafił zadziałać na publiczność, więc i tym razem tak powinno być.
Usadawia się obok.
-Nie jedź, proszę Cię, coś mi tu nie pasuje. Mam złe przeczucia.
Łatwo mówić. Nie mam wyboru. Jednak Annie ma trochę racji. Nic mi nie mogą zrobić, bo po co? Skoro i tak potrzebują kogoś, kto zgasi w nich chęć do powstania? Mają jeszcze Peetę, ale on raczej beze mnie nic nie zrobi, chyba, że by mu zagrozili. Nie, o czym ja myślę? To już się skończyło, Katniss, nic Ci nie grozi, powtarzam sobie. Peecie też. Bezpieczni. Nareszcie. Bezpieczni i odizolowani.
-Będę miała kiedyś normalne życie?
Niechcący wypowiadam to nagłos. Wzdycha i otwiera usta by coś powiedzieć, lecz w tym samym czasie na dole rozbrzmiewa telefon. Zbiega gwałtownie po schodach, a Feen zaczyna płakać zupełnie jakby wyczuł, że coś się dzieje.
Musisz być spokojna, bo dzieci wyczuwają rytm Twojego serca. Jeżeli się zdenerwujesz zacznie płakać. Kto wie, może teraz jej rada mi się przyda? Delikatnie podnoszę go podtrzymując głowę i lekko kołyszę. Raz w prawo, raz lewo. Głaszczę go po czole i bujam tak długo by się uspokoił. Co jakiś czas cichym i śpiewnym głosem mówię, że wszystko jest dobrze i że mama zaraz przyjdzie.
Trochę mi to zajęło, ale muszę przyznać, że to przyjemne uczucie, trzymać taką małą, niewinną istotkę na rękach. Dopiero teraz zauważam opierającą się o ścianę na korytarzu Annie. Wkładam dziecko do kołyski nie schodząc z łóżka, gdyż nie dźwignę się bez kul.
-Świetnie Ci idzie. Chodź ze mną.
Pomaga mi wstać i prowadzi mnie do pokoju pełnego różnych materiałów, ubrań i ozdób.
-Sama to uszyłaś?
Spoglądam na sukienki, spódniczki oraz bluzki w jednolitych kolorach.
-Niezupełnie. Ja je tylko ozdabiam.
Robi powolny piruet pokazując spódniczkę przyozdobioną w perły, tasiemki i muszelki. Nie widziałam jej wcześniej. Może nie zwracałam uwagi na ubiór.
-Masz, masz talent.
Jąkam się. Na jej ustach pojawia się uśmiech.
-Katniss, co myślisz o tej sukience?
Moim oczom ukazuje się biała suknia sięgająca do kolan i wcięta w pasie, na którym widnieje granatowy, koronkowy pasek. Ramiona ma przyozdobione równie ciemnymi wstążeczkami związanymi w kokardy, w groszki.
-Piękna.
Komentuję. Zabiera odzienie i pakuje je do jakiegoś pudełka. Zachowuje się dość tajemniczo.
-Dziękuję, a teraz chodź, zrobimy Ci loki.
-Co zrobimy?!
Staram się nie krzyczeć, ale nie daję rady i wydobywam z siebie dość głośny dźwięk. Oby Feen się nie obudził.
-Loki.
Jęczę, ale szczerze mówiąc jestem ciekawa efektu.
Mówi, że lepiej najpierw przebrać się w piżamę, bo potem papiloty- cokolwiek to jest- mogą się rozwalić.
Siadam na stołku w łazience wyciągając koszulę nocną, szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów, gąbkę i ręcznik. Nie do końca wiem jak mam się umyć, bo gips stawia dość dużą przeszkodę. Delikatnie zrzucam z siebie ubrania, składam po czym wkładam do torby. Ledwo, bo ledwo, ale kuśtykam w stronę wanny, lecz w ostatniej chwili zmieniam zdanie. W moim stanie prysznic wydaje się lepszym rozwiązaniem. Nie jest to najtrudniejsze zadanie, więc już po chwili stoję przed łazienkowymi drzwiami w piżamie, wyczyszczona, świeża i umyta. Powstrzymuję się od zawiązania warkocza, bo przypominam sobie o zamiarach Annie.
Przykuca obok mnie i z całej siły ciągnie mnie za mokre jeszcze włosy nawijając je na coś w rodzaju gąbki w kształcie małej tubki.
Zaraz po tym Annie stawia na stoliczku nocnym mleko z miodem.
Jeżeli władzą zależy na mnie mogą tu przyjechać i mnie wywlec, ale nie dam im tej satysfakcji póki nie pogadam z Paylor. Jej ufam.
Biorę parę łyków płynu i zasypiam ze słowami pożegnania na ustach.
piątek, 9 października 2015
Rozdział XX
8 komentarzy:
Wiem, że Wam się nie chce komentować moich postów, ale tylko i wyłącznie dzięki temu mogę się dowiedzieć co o nich sądzicie, proszę poświęćcie tę chwilę.
Doceniam to, iż w ogóle to jesteś, jednak proszę zastosuj się do poniższych reguł:
**Czytasz- komentujesz, :D
**Jeżeli chcesz coś skrytykować, to podaj argumenty,
**Nie maskuj głupoty wulgaryzmami,
**Baw się dobrze!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kolejny niemiłosiernie długi komentarz nadchodzi!!
OdpowiedzUsuńJako, że jest to pierwszy komentarz pod rozdziałem, to muszę napisać Ci co myślę o tym jak piszesz... a według mnie piszesz bardzo dobrze i świetnie czyta się Twoje rozdziały. Podoba mi się to, że Twoja Katniss przypomina Katniss... tak, wiem... dziwnie to brzmi, ale przeczuwam, że wiesz o co mi chodzi... no cóż... nie często udaje mi się znaleźć blogi z kontynuacją, gdzie Katniss zachowuje się Katniss.
Rozdział bardzo mi się podoba i nie mogę doczekać się kolejnych!
Fajnie, że jest Annie i Feen (tak w ogóle to jestem ciekawa czy w filmie pokażą jego zdjęcie, które wysłała im Annie).
No dobra... nie przedłużam (bo nie chcę, żebyś znów planowała odłączyć mi klawiaturę XD)
Życzę dużo weny
Zapraszam do siebie:
http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
Pozdrawiam
love dream
Obiecuję, już więcej takich ,,zamachów" na Twój sprzęt nie będzie, chyba, że przesadzisz. xDD
UsuńBardzo miło mi to słyszeć, tym bardziej, że ostatnio zrobiłam sobie dłuższą (Bo aż tygodniową! xD) przerwę od pisania ,,IŻ". :D Zajęłam się czym innym, ale mam duży zapas, także jakoś się nie martwię, że mi ich zabraknie. :D
PiŻW! :D
No mam nadzieję, że już nie będzie takich "zamachów" na moją klawiaturę... ale ja nie przesadzam... no dobra... może troszkę... czasami XD
UsuńKolejny świetny rozdział!Czekam z niecierpliwością na kolejny <3.Piszesz świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny w tworzeniu kolejnych rozdziałów!
Dziękuję, naprawdę miło mi to słyszeć. :D
UsuńNie sądziłam, że kiedyś będzie tutaj tak dużo pozytywnych opinii, to bardzo motywujące. :)
PiŻW! :D
Kiedy kolejny rozdział?
UsuńDziś dodałam nowy u siebie dlatego serdecznie zapraszam ;3http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/
Kolejny rozdział, jak zwykle w piątek. :)
UsuńJuż czytam. ;)
Nie mogę się doczekać <3
UsuńCzekam na twoją opinię pod postem.
Pozdrawiam :3